Dzięki koledze Mohammedowi, zwiedziliśmy Muscat wzdłuż i wszerz. Oprócz zamków, souqu Muttrah, kozackiej willi Sułtana i lokalnej knajpy, zajrzeliśmy też na Muscat Festival. Zobaczcie co z tego wynikło.
Z tego co mówili nam lokalni mieszkańcy, TEN Muscat Festival to kpina w porównaniu z tym, co było kiedyś. „Ale dla was to i tak będzie egzotyczne doświadczenie”. No to się wybrali. I rzeczywiście, muszę przyznać, że było warto. Chociażby dla tego jedzenia! A jest w czym wybierać. W czasie festiwalu serwowane są lokalne, tradycyjne przysmaki omańskie. Próbujemy więc omani halva – galaretowate coś, co podaje się na ślubach, pogrzebach, urodzinach itd. Niezwykle słodkie o smaku daktyla z sezamem (przynajmniej tak odczuwały to moje kubki smakowe), mieszane łopatą na wielkich, podgrzewanych naczyniach.
Jest i harris – kleik ryżowy z kurczakiem. Trochę bez smaku, ale zdrowy i syty. A do tego szaszłyki wołowe. Na koniec ciepła i najlepsza na świecie herbata karak. Podobno nie ma osoby, której by nie smakowała ta charakterystyczna herbata z mlekiem, kardamonem i imbirem. Mnie zmiażdżyła totalnie.
Kiedy już żołądek zaczyna prosić o chwilę wytchnienia od tych miksów smakowych, zaczynamy obchód. Przez kilkanaście minut wsłuchujemy się w zanzibarskie rytmy rodem wyjęte z afrykańskich plemion. Dla przypomnienia, Zanzibar był kiedyś omański!
W innej części festiwalu, tańce pochodzące z innego regionu. I znowu czujemy się jak w sercu dzikiej Afryki!
A jak komuś znudzi się oglądanie tych wygibasów, można posłuchać jak drze się (dosłownie!) reprezentant Nomadów co to mieszka ze swoimi wielbłądami gdzieś na omańskiej pustyni. Oczywiście kiedy widzi turystów (swoją drogą jedynych) jego śpiew, ku mojemu przerażeniu, staje się jeszcze donośniejszy!
Oczywiście nie obejdzie się i bez handlu. Panie siedzą na kolorowych kocach z ręcznie robionymi ozdobami, naszyjnikami, bransoletkami, lampami Dżina, maskami Batmana i bóg wie czym jeszcze.
Dla dzieci natomiast caaała strefa wesołego miasteczka, place zabaw, przejażdżki na osiołkach i wielbłądach.
Może i ten cały Muscat Festival mega komercyjny. Ale fajnie jest posmakować (dosłownie i w przenośni) tradycyjnego Omanu. No i to wyjątkowo fotogeniczne miejsce 🙂 Za 2,5 zł zdecydowanie warto!
Zobacz też: Oman – 10 miejsc, które musisz zobaczyć