Prawdziwa podróż do czegoś zobowiązuje. To nie może być bezrefleksyjne oglądanie cudów tego świata z podsumowaniem: „spoko te piramidy”. To nie może być zamykanie się w hotelowej bańce i izolowanie od prawdziwego świata. Ani ucieczka przed kontaktem z lokalnymi mieszkańcami, bo oni są inni. Prawdziwa podróż to otwarty umysł, tolerancja wobec obcej kultury i ciekawość świata.
Bo ten świat byłby nudny, gdyby każdy mówił w jednym języku, był tego samego koloru skóry i identyfikował się z jedną tylko, istniejącą kulturą. Gdyby cały świat w ten sam sposób przygotowywał pizze i pił ten sam gatunek piwa. Czy to właśnie nie dzielące nas różnice sprawiają, że świat jest tak ciekawy? Że czujemy potrzebę podróżowania, poznawania, oglądania, smakowania, słuchania tego co nieznane?
Podróże są najlepszym nauczycielem otwartości i tolerancji. Ile razy przed wyjazdem do Omanu słyszeliśmy ostrzeżenia przed Arabami. Ostrzeżenia od osób, które nigdy w życiu nie miały styczności z tą kulturą. Ba! Nawet nigdy nie były za granicą. Po powrocie okazało się, że mieszkają tam niezwykle gościnni i uprzejmi ludzie, dla których gość w ich kraju to niemalże świętość.
Nie warto oceniać. Przynajmniej zanim nie przekonamy się na własnej skórze, jak jest naprawdę. Przecież stykając się z inną kulturą, dla mieszkańców jesteśmy tak samo obcy, jak oni dla nas! Zamiast uciekać, wchodzimy w dyskusję. Poznajemy się nawzajem. Staramy się zrozumieć. Podróże sprawiają, że czujemy większą więź ze światem. Bo przecież mimo tak wielu różnic, tyle nas łączy.
Kim tak naprawdę jesteś?
Polką – jeszcze do niedawna brzmiałaby moja odpowiedź. Podróże sprawiły, że trochę ją rozbudowałam. Nasza kultura od urodzenia kształtowała w nas to co polskie. Język, zwyczaje, zamiłowania do smaków. Ale gdyby tak w wieku 2 lat rodzice z Polski wywieźli mnie do Japonii? Z pewnością dziś nie używałabym widelca, a mlaskanie przy jedzeniu uważałabym za coś pozytywnego. Wciąż byłabym tym samym człowiekiem (bo przecież nagle nie zyskałabym skośnych oczu), tyle że przyzwyczajonym do innych zachowań. Jaki z tego wniosek? Na świecie żyje ponad 7 mld takich samych istot, różniących się od siebie jedynie kulturą.
Dziś czuję się nie tylko Polką, ale i obywatelką tego kolorowego świata. A żeby udowodnić sobie, że biologicznie to ja mogę być i w 1/4 Gruzinką, Rosjanką i co tam jeszcze mi do głowy przyjdzie, postanowiłam wyruszyć w swoją „DNA Journey”. Może kiedy cofnę się o kilka tysięcy lat, dowiem się, skąd to moje zamiłowanie do koczowniczego trybu życia 😀 Także już niebawem, dzięki uprzejmości Momondo i zgodnie z ideą Let’s Open Our World, dowiem się, kim tak naprawdę jestem.
A Wy odważylibyście się zakwestionować to, kim jesteście?
Ok, ale o co chodzi z tym DNA Journey? trochę mnie to zaintrygowało
A no wzięłam udział w akcji Let’s Open our world i wysłałam próbkę swojego DNA do badania pod kątem pochodzenia. Za jakies 2 miesiące powinnam dostać odpowiedź, jak procentowo rozkłada się moje DNA na poszczególne rejony świata. Dowiem się więc, zlepką jakich narodowości jestem 😀
O wow! świetny pomysł. Sama chciałabym się o tym przekonać. Mam nadzieję, że podzielisz się wynikami. Jestem mega ciekawa!
Ja już też nie mogę doczekać się wyników! Pewnie, że się podzielę! 😀
Bardzo bym chciała zrobić sobie to „DNA Journey”, ale przesyłka do Chile jest podobno problemayczna 🙁 Tak czy siak świetna sprawa tak sobie poprzeglądać korzenie.
Bardzo nie lubię dzielenia na podróże „prawdziwe” i te inne. Dajmy ludziom podróżować jak chcą, dopóki nie robią innym krzywdy to co nam do tego, że mają ochotę leżeć cały dzień z drinkiem nad basenem? Nie zgadzam się też co do tego, że podróże uczą otwartości – Wy jadąc do Omanu już mieliście otwarty umysł. Ci, co Was ostrzegali, nawet by tam nie pojechali, a jeśli nawet to stawiam, że wróciliby z potwierdzeniem swoich przekonań, bo takie byłoby ich nastawienie.
Natomiast co do testu dna to też chciałabym taki! Napisz więcej, jak to zrobić 🙂
Absolutnie nie chodziło mi o dzielenie na tych prawdziwych podróżników z plecakiem i reszte świata. Bo przyznam że tego też nie lubie;) Pewnie że i lezenie plackiem na plaży jest czasem potrzebne. Mam natomiast na myśli sytuacje kiedy już coś zwiedzamy,wchodzimy w interakcje i podchodzimy do tego bezrefleksyjnie albo wręcz z góry oceniając.
Hmm co do otwartosci mnie osobiście podróże jej nauczyły. Kilka lat temu lapalam się za głowę gdy kolega powiedział że leci do Iranu. Dziś nie widzę w tym nic strasznego i sama lece tam za kilka miesiecy.
A teścik taki można sobie zamówić na stronie ancestry.com 😉