Kiedy tylko pojawiamy się u Piotra, naszego hosta z Berlina, ten zaraz po przywitaniu prowadzi nas do piwnicy. Raczej mało przyjemnie kojarzą się wyłożone czarną folią, ciemne zaułki, do których w dodatku prowadzi cię obcy mężczyzna. Za metalowymi drzwiami rozpoczyna się kraina Piotrusia Pana, a raczej 67-letniego Piotra w czerwonych spodniach i żółtej koszulce. Przynajmniej tak go zapamiętałam.
Misją Piotra, jak sam mówi, jest pokazywanie ludziom jak żyć w zgodzie ze sobą, nawet kiedy reszta świata uważa cie za kompletnego idiotę. Piotr zdecydowanie wyróżnia się z tłumu. I nie chodzi tylko o żarówiaste ubrania, które w połączeniu z siwą brodą i brzuszkiem a la Św. Mikołaj, wyglądają…inaczej. Piotra można najczęściej spotkać pod Bramą Brandenburską, gdzie pokazuje światu swoją pasję – bańki mydlane. Ogromne, kolorowe, tworzone z sercem. To nie tylko sposób na zarobek, ale i na wyrażanie siebie. Piotr pokazuje reszcie świata, że na realizowanie swojej pasji nigdy nie jest za późno. I że spontaniczność i radość życia wcale nie musi przemijać z wiekiem. Że emerytura to nie tylko „Ukryta prawda” i podpieranie parapetów.
Królestwo Piotrusia Pana
Kiedy Piotra nie ma na ulicach Berlina z gigantycznymi bańkami, przesiaduje w swoim „teatrze”. Kilka metrów pod ziemią nasz Piotruś Pan stworzył sobie przystań, gdzie całymi nocami wymyśla nowe receptury płynów do baniek. A wszystko przy nieśmiertelnych rytmach „Don’t worry be happy” Boba Marleya.
Piotr, czy ja kto woli, Piotruś Pan, prowadzi nas do piwnicy na pokaz. Siedząc na wytartych kanapach w pomieszczeniu wyłożonym czarnymi foliami, przyglądamy się mieniącym się w piwnicznym świetle bańkom. Piotr pozwala nam na chwilę wejść do jego świata i pobawić się jego zabawkami. Świata, w którym nie trzeba dorastać. Bo i po co? Żeby przestać wierzyć, że marzenia się spełniają? Żeby nie móc robić tego na co się ma ochotę, bo nie wypada? Żeby nie dostrzegać wyjątkowości w zwyczajnych momentach? Żeby nie móc założyć czerwonych spodni?
Tym miłym akcentem życzę wszystkim, żeby do końca nigdy nie dorastali. Bo i po co!
Zobacz też: Motywujące historie. Czterej pancerni i pies