Historyczno-kulturowo-przyrodniczy szlak wokół Tatr to niezwykły projekt, który cieszy miłośników turystyki rowerowej i górskich krajobrazów. To idealny pomysł na kilkudniowy, aktywny wypoczynek i naładowanie baterii. Zobaczcie, jak przebiegła nasza wycieczka rowerem dookoła Tatr.
Docelowo szlak ma okalać całe Tatry prowadząc przez rejony historycznej zabudowy Podhala, Spisza, Orawy i Lipowa. Dziś droga rowerowa zaczynająca się w Nowym Targu ma około 100 km. Resztę drogi pokonujemy szlakiem rowerowym, który prowadzi ulicami. Na szczęście słowacka kultura jazdy, mała ilość samochodów i szerokie pobocza sprawiają, że jazda i tak jest wyjątkowo przyjemne. Na dodatek te widoki! W ciągu 3 dni, przez 250 km ani na chwilę nie straciliśmy Tatr z oczu.
Doskonała infrastruktura
Pierwszy odcinek ciągnie się przez 40 km z Nowego Targu do Tristeny na Słowacji. Asfalt poprowadzony jest wzdłuż nasypu dawnej kolei, w której powstaniu 110 lat temu miał swój udział Władysław Zamoyski. Po drodze czekają na nas tablice informacyjne, zabytkowe mosty i drewniane wiaty, z których rozciąga się idealny widok na Tatry. Niektóre wiaty wydają się wręcz idealnym miejscem na biwak.
Po drodze odbijamy na chwilę do Chochołowa, z jego charakterystycznymi góralskimi, drewnianymi chatami, które myte są przez gospodynie wodą z mydłem dwa razy do roku.
Morderczo piękne podjazdy
W pewnym momencie zjeżdżamy z drogi i jedziemy wzdłuż oznakowanego szlaku na wieś Vitanova. Po drodze mijamy Oravice z jej słynnymi słowackimi źródłami geotermalnymi. Mimo chłodnego wiaterku, basen po brzegi wypełniony jest turystami. Za miasteczkiem szlak staje się nieco bardziej wymagający. W pewnym momencie zsiadamy z siodełka, a rower z wypchaną sakwą ciągniemy pod górę wzdłuż lekko ośnieżonych pagórków. Kilkukilometrowy podjazd wynagradza nam zjazd. 55 km/h zdecydowanie podnosi poziom adrenaliny. Odradzam wyprawę rowerem z hamulcami na wykończeniu. Po 3 dniach połowa gumek hamulcowym raptownie wyparowuje.
Bez zbędnego pedałowania, z prędkością światła zjeżdżamy do miejscowości Zuberec, gdzie uzupełniamy spalone kalorie w idealnym krajobrazie. Z takim widokiem nawet danie pt. „nieposolony makaron rozgotowany w wodzie ze strumyka z zimnym sosem chilli con carne bez carne” smakuje wyśmienicie. Zmęczeni kolejnym niestromym, choć długim podjazdem, rozkładamy nasz biwak na małej polance za Zubercem.
Drugi dzień staje pod znakiem niekończących się podjazdów, litrów energetyków i kolejnych batonów, które choć trochę miały pomóc w cierpieniach. Niestety kilkukrotnie przegrywamy z nachyleniem terenu ciągnąc rower na kolejną górę. Ale za to 10-kilometrowy zjazd wzdłuż serpentyn wynagradza wszystko. No i te widoki…Ośnieżone góry, mieniące się w słońcu jeziora i pagórki z niezwykle soczystą zielenią.
Nocleg z niedźwiedziami
Gdzieś wśród lasów, na wysokości 1000 m n.p.m zaczynamy poszukiwania noclegu. Uparłam się, że głęboko w las nie pójdę, bo mnie co zeżre. To śmiali się ze mnie, że tylko sarenki tu biegają. No i faktycznie. W nocy ciężko było zasnąć przez…niewyobrażalną, niepokojącą ciszę. Ani jednego szmeru, jak gdyby ktoś zamknął nas w pudełku próżniowym. No i ciemno na tyle, że nie widać własnej dłoni. Gdzieś tam nad ranem przechadzał się jakiś zwierz najwyraźniej nie zainteresowany towarzystwem. A rano, po odjechaniu 20 metrów od miejsca biwakowego, przez ulicę rekreacyjnym krokiem przechodzi wpatrujący się w nas niedźwiedź…Do dziś Adaś próbuje mnie przekonać, że była to przerośnięta, włochata sarna. Szczyt nieodpowiedzialności, nie polecam ;p
30-kilometrowy podjazd
Serpentyny dalej ciągną się w górę. Od wczorajszego wieczoru pokonujemy najbardziej wymagający, około 30 kilometrowy podjazd. W końcu dojeżdżamy do Strbskiego Plesa – osady położonej na 1385 m n.p.m z pięknym jeziorkiem u podnóża Tatr Wysokich. Dla takich widoków warto było wybrać się na weekend rowerem dookoła Tatr.
Droga do Łysej Polany to prawie ciągłe zjazdy, więc cieszymy się jak dzieci. Jeszcze „tylko” kilka serpentyn, które jadąc busem z Zakopanego do Łysej Polany, nie wyglądają tak stromo. Trzeciego dnia pod wieczór resztkami sił zasilanymi przez pozostałe jedynie cukierki, docieramy do Zakopanego.
Rowerem dookoła Tatr – Idealny pomysł na aktywny weekend
Trasa, choć momentami wymaga sporych pokładów energii, jest idealnym pomysłem na krótkie wakacje i odpoczynek od cywilizacji. Jak tu nie jechać z bananem na twarzy, kiedy na około nas rozciągają się najpiękniejsze góry z majestatycznymi szczytami Giewontu, Gerlacha, czy Krywania.
Zobacz też: Podróż poślubna rowerem dookoła Polski
Cześć, w tym roku mam w planie zrobienie tej trasy, oczywiście z drobnymi modyfikacjami i miałbym kilka pytań. Najważniejsze to chyba pogoda, temperatura jaką wam towarzyszyła (głównie noce), jakie macie śpiwory? Możemy porozmawiać tutaj, lub zapraszam do korespondencji mailowej lub fb
Szerokości
Aleksander Balcer
Pogoda była generalnie dobra do jazdy. Nie było zbyt ciepło co było plusem zwłaszcza przy długich podjazdach. Wiadomo, że im wyżej, tym chłodniej. Miejscami w górach leżał jeszcze śnieg. Przy długich i szybkich zjazdach, też warto mieć długi rękach, bo jednak wiatr był dosyć rześki. W nocy było chłodno. Najlepiej zabrać śpiwory przystosowane do 0st. Zawsze lepiej mieć nawet za ciepły śpiwór niż potem marznąć 🙂