Kolejne mini wsie, o których świat nie słyszał, kolejne krajobrazy zmieniające się jak w kalejdoskopie, kolejne zjazdy i podjazdy, kolejne kilometry. Tak oto mija pierwszy tydzień podróży rowerem dookoła Polski. Podróży rowerem przez Podlasie i Mazury, która wydawała się być idealnym planem na spokojne zwiedzanie Polski z pozycji siodełka, a momentami okazała się walką ze swoimi słabościami, z pogodą i bolącym tyłkiem. Oto podróż przez podlaskie i mazowieckie wsie i mazurskie jeziora.
Z propozycji noclegu dnia pierwszego korzystamy bez większych oporów. Kto wie, kiedy następny raz będzie okazja na prysznic, grilla z karkówką i dobrym winem i bezpieczny nocleg bez konieczności szukania krzaków. Kolejna noc też nie najgorsza. Pytając o możliwość rozstawienia namiotu na posesji miłej rodzinki nie spodziewamy się, że na kolację i śniadanie najemy się do syta.
Wsi Podlaska, wsi piękna – rowerem przez Podlasie
Kolejne dni to niezliczone ilości malutkich wiosek, w których dwóch rowerzystów z pełnym ekwipunkiem robi wrażenie jak na dożynkach. Podlasie to typowo wiejskie krajobrazy z niekończącymi się polami kukurydzy. Drogi znośne, choć te leśne dają popalić przy takim ciężarze. Do tego te bociany! Słyszałam, że jak się zobaczy bociana, to zwiastuje dziecko. To ja dziękuję. Chyba pobiję rekord płodności, a Adaś założy harem. Czasami kusimy się na drogi na skróty przez las. Tym razem pożałowaliśmy. Przez taką dżunglę jaką jest szlak Biebrzańskiego Parku Narodowego, nie szliśmy jeszcze nigdy. Pieszo. A co tu mówić o rowerach. Droga zarośnięta pokrzywami po pas daje do zrozumienia, że turyści to tu raczej rzadkość. Chmara much, które próbują wejść w każdy otwór ciała, podjarane jakby też pierwszy raz w życiu człowieka zobaczyły. Do tego wertepy, ukrop i zerwany kabel od licznika Adama. Od dziś bazujemy już tylko na moim. Takie to uroki ma jazda rowerem przez Podlasie 😀
Wśród mazurskiej przyrody
Krajobrazy zmieniają się znacząco. Pola uprawne zamieniają się w lasy. Na domach coraz częściej napisy „Noclegi”. Z uroków Mazur korzystamy pełną parą. Codziennie nocleg nad jeziorkiem, poranne, wieczorne i dające ukojenie w dzień kąpiele. Wynagradzamy sobie tym samym gehennę ciągłych podjazdów. Bo takie są Mazury. Co z tego, że przed tobą zjazd, na którym rozpędzisz się do 40 km/h. Za chwilę za to zapłacisz morderczym podjazdem.
Gdzie ci ludzie?!
Okazuje się, że cyfryzacja dopadła i zabite dechami wsie. Mijając kolejne gospodarstwa zastanawiamy się, gdzie do cholery podziali się ludzie. Pewna pani tłumaczy, że i na wsi życie towarzyskie przeniosło się do świata wirtualnego. Żeby kogoś wyciągnąć dziś na zabawę, to trzeba wygrać z komputerem. Zamiast w piłkę na pobliskiej łące, chłopcy trenują palce naciskając klawisze podczas gry w Fifę. I tak to działa. I w mieście, i na wsi.
Przed nami jeszcze ponad 2500 km. Najważniejsze to dojechać do Gdańska, gdzie zacznie się etap podróży przez wybrzeże. Przynajmniej będzie widać, że posuwamy się na przód. Bo niestety dawna granica w rejonie północno-wschodnim to zawijasy sprawiające wrażenie, jakby człowiek kręcił się w kółko.
Cześć
Jak byście szukali noclegu w okolicach Gdańska to dajcie znać 🙂
Polska jest fajna… udanej podróży!
Szym
Dzieeeki! Wlasnie jestesmy w Gdansku i kolezanka nas przygarnela 😉 trzeba zrobic w koncu krotka przerwe
To udanego pobytu na Jarmarku.
Pozdrawiam
Szym