Po co komu ta brawura? Dla like’ów? Podziwu? Chcesz nakarmić ego to zdobywaj szczyty, ale po grzyba angażować w to kilkulatka? A no tak. Zdjęcia z dziećmi robią lepsze zasięgi.
Chcemy zarażać dzieci swoimi pasjami. No i pięknie. Naturalna kolej rzeczy. Podróżujemy z Laurą od kiedy miała kilka miesięcy. Dziś ma 5 lat i nie zabralibyśmy jej np. do Afryki. Tej prawdziwej. Uważamy, że to już zabawa dla starszaków. To samo dotyczy gór. Mnóstwo jest przecież szlaków dla rodziców z dziećmi. I dla tych z nieco starszymi pociechami. Ale 7-latka na Świnicy, tym bardziej bez rodziców z odpowiednim wyszkoleniem i asekuracją, to nie jest dobry pomysł. Tak samo jak wpychanie za tyłek płaczącego kilkulatka na kolejną skałę w drodze na szczyt, Kilkulatka, którego każda część ciała mówi, że nie chce on tam być. I ciąganie na szlak dzieci o godzinie 13, kiedy na horyzoncie chmury i 4 h podejścia, a rodzic ochoczo drepcze w klapkach. Ale Nike to może da radę … (true story).
Wiem że są dzieci, które kochają się wspinać po skałach. Laura też kocha. Dlatego nie pójdziemy na Morskie Oko, bo zginie z nudów. I my przy niej też, słuchając ciągłych jęków. Frajdę ze wspinaczki można mieć w Beskidach. A i na Jurze można poskakać po skałach. Tu chodzi o zachęcanie dzieci do aktywności, rozpalanie miłości do gór i natury. A 7-latka, która spada ze Świnicy na półkę skalną, raczej średnio będzie te góry kochać przez długie lata.
Zarażajmy dzieci pasjami, zachęcajmy do aktywności i górskich wędrówek. Ale darujmy kilkulatkom poważnych gór, a ratownikom TOPR wzmożonej pracy. Bo odnoszę wrażenie, że dla wielu turystów Tatry, nawet te wysokie, to karykatura prawdziwych gór. Alpy to ta, ale Tatry? Wezmę piwko w plecak i w trampkach wejdę na tą Orlą Perć, czy jak jej tam. Ja nie dam rady? Trzymaj mnie no to piwo.