Sahara – największy pustynny obszar na Ziemi. Wyjątkowo nieprzyjazny do życia. I pomyśleć, że jeszcze 7 tysięcy lat temu była to tętniąca życiem, zielona kraina. A żeby było ciekawiej, liczne malunki na skałach wskazują na fakt, że po tamtejszej ziemi biegali nie tylko ludzie z kamieniem w ręku i gaciach z palmy na tyłku, ale i rozmaite gatunki zwierząt.
Mistyczna Sahara
Sahara ma w sobie coś magicznego. Kiedy siedzi się na wydmie, a po horyzont rozciągają się oświetlone zachodzącym słońcem piaski Sahary, w głowie pojawia się jakieś dziwne, mistyczne wręcz uczucie. A przecież to tylko kupa piachu. Tego nie da się opowiedzieć. Ale można za to zobaczyć na własne oczy. Będąc w Maroku, nie sposób ominąć tej saharyjskiej części. Jak dotrzeć na pustynię w Maroku?
Jak dostać się na Saharę?
Najpopularniejszą opcją jest wykupienie wycieczki w hotelu jeśli jedziemy na zorganizowany wyjazd, tudzież na miejscu, jeśli ruszyliśmy do Maroka na własną rękę. Najwięcej wycieczek startuje z Merzougi. Koszt nie powinien przekraczać 30-35 euro. Wiadomo, że na początek sprytny handlarz rzuci cenę 3 razy większą. Jednak po zwinnej wymianie zdań, cena powinna spać do około 30 euro. W tej cenie będziemy mieli zapewniony wieczorny przejazd wielbłądem na pustynię, kolację, nocleg w namiotach w berberskiej oazie i poranny powrót na tym samym garbie. Brzmi komercyjnie? A no brzmi, bo tak to właśnie wygląda. Razem z 10 innymi osobami będziemy dreptać powoli niecałą godzinę, aż zajdziemy za kilka wydm, z których i tak widać skraj Sahary z berberskimi domkami. Wycieczka startuje o takiej porze, żeby przejazd zahaczał o zachód słońca. Wiecie, pomarańczowy odcień piasku, sznurek wielbłądów odbijający się na wydmie. Wieczorem docieramy do oazy, gdzie czeka na nas tradycyjna kolacja przy równie tradycyjnej muzyce. Albo i nie…W naszej oazie wszystkie bębny były dziurawe. Następnie noc w namiotach pod stertą koców, bo zimno jak diabli. I powrót o świcie coby zahaczyć o wschód słońca.
Erg Chebbi
Inną, wydaje mi się lepszą opcją, jest start z Erfoud, gdzie zaczyna się Erg Chebbi – 36-kilometrowa połać pokryta największymi wydmami w tej części Maroka (wydmy dochodzą tu do 200 metrów). Wycieczka kosztowała nas 40 euro, co według poznanych kierowców, było wyjątkowo dobrą ceną. Dlaczego drożej niż w Merzoudze? A no bo jedziemy sami, albo w bardzo kameralnej grupie. No i na garbie musimy spędzić blisko 2 godziny w jedną stronę. Stamtąd już cywilizacji ani śladu. Wszędzie tylko piach. Może i jest to mega komercyjne, ale nie sposób oprzeć się możliwości spędzenia nocy na największej pustyni na świecie. Zdecydowanie warto poświęcić te kilkadziesiąt euro.
Dla tych, którzy mają więcej czasu i odwagi, można również wybrać się na Saharę samemu. Kilka godzin marszu wystarczy, żeby schować się za jakąś wydmę. A miejsca pod namiot to akurat tu jest pod dostatkiem. Trzeba jedynie uważać, żeby nikt nie zauważył, że idziemy sami. Po co martwić się złośliwcami, którzy będą chcieli pokazać, że wycieczka na własną rękę nie była dobrym pomysłem.
Na koniec dementujemy plotki, co to niby mówią, że tyłek boli na wielbłądzie. Jak się człowiek nie stresuje, nie ściska udami biednego zwierzaka i dostosuje ruchy do jego dreptania, to jazda staje się naprawdę przyjemna.
Ten wpis był dla Ciebie przydatny? Zajrzyj na naszego Facebooka po więcej
Cześć!
Gdzie kupiliście wycieczkę z Erfoud? Też w jakimś hotelu czy jak to wygląda? 🙂
Kiedy nocowalismy w innym mieście u Berberów, okazało się, że jeden nich prowadzi agencje turystyczną i u niego załatwiliśmy wszystko. Chyba 35 euro wytargowaliśmy. Ale z drugiej strony, w Erfoug co chwila zaczepiali nas taksówkarze itd. z pytaniem czy nie chcemy wycieczki 🙂 także naet na miejscu nie powinno być z tym problemu. No i taniej wyszło jak większa grupa się zbierze np. 6 osob
Dzięki wielkie. Czytałem o opcji wyruszenia z Marrakeszu, ale boję się tej komercji (oraz stamtąd drożej). Może też uda nam się złapać takiego kierowcę na stopa który coś tam poleci. Zależy nam przede wszystkim na nocy na pustyni, przejażdżce wielbłądami i zobaczeniu wszystkich atrakcji po drodze (ponoć są jakieś kazby i przepiękne kaniony).
Swoją drogą świetny blog! Zazdroszczę wam tych wszystkich przygód 🙂
Myślę, że jeśli popytacie, to z pewnością ktoś Wam pomoże. Zawsze kiedy mówiliśmy że nam coś potrzeba, a dany człowiek sam nie mógł nam pomóc, polecał kolegę, dzwonił, odwiedzał razem z nami, żebyśmy mogli dostać to czego potrzebujemy 😀 A wycieczka z Erfouge rzeczywiście mniej komercyjna, ale wcale nie gorsza. Były wielbłądy o zachodzie i wschodzie słońca, była noc na pustyni w specjalnych namiotach, była lokalna kolacja w cenie. Aha i pamiętajcie, że w nocy jest naprawdę zimno 🙂 Powodzenia!